Capsule Home Decor to nic innego jak przemyślane urządzanie domu, za pomocą dobrej jakości dodatków. Ty decydujesz, w jakim będą stylu, jednak ważne, aby spełniały 3 podstawowe kryteria. Jeśli nie wiesz o czym mówię, zapraszam do przeczytania wpisu, o tym jak urządzić dom bez stresu, oszczędzając przy tym zarówno czas, jak i pieniądze. W tym miejscu chcę za to pokazać Ci, jakimi dodatkami ja lubię się otaczać. Może znajdziesz inspirację dla siebie?
Największym wrogiem dobrze urządzonego domu, jest moda. Moda na dany styl. Weźmy przykład wnętrz skandynawskich. Trend na mieszkania à la House of Philia (uwielbiam ten blog!) już dawno pojawił się w Polsce. Niestety, aby osiągnąć taki efekt nie wystarczy pomalować ściany na biało, wstawić szarą kanapę i powiesić czarno-biały plakat z mapą dużego miasta. Wiele osób jednak uległo modzie, nie wiedząc, czy w ogóle będą dobrze czuć się w tego typu wnętrzach.
Moda prowadzi także do zakupowego szału. Łatwo dajemy się skusić, kupujemy, gromadzimy. W efekcie otaczamy się zbyt dużą ilością “modnych” przedmiotów, a na naszych meblach robią się wystawki. Obecnie popularne są wnętrza amerykańskie. Sama jestem nimi absolutnie zauroczona, uwielbiam styl Hamptons, Modern Classic. ALE (!) To nie oznacza, że moje mieszkanie ma wyglądać jak wystawa sklepu X. Najważniejsze, to wyciągnąć z danego stylu coś, co pasuje do nas, do miejsca, w którym mieszkamy, do naszego stylu życia. Z tego też względu nie zaopatrzyłam się jeszcze w 20 niklowanych świeczników, czy poduszek w koniczynkę. Nie dlatego, że ich nie lubię, ale dlatego, że chcę tworzyć wnętrze PRZEMYŚLANE. Nie sztuką jest odtworzyć wystawę sklepową…
Sztuką jest:
- Zobaczyć.
- Zachwycić się.
- Wrócić i zachwycić się na zabój 🙂 (wtedy wiesz, że to jest to!)
- Powiedzieć sobie STOP.
- Zastanowić się, czy i jak widzę dany styl w moim domu i wyciągnąć z niego to, co najlepsze i pasujące do mnie.
No dobrze, a jak to było ze mną?
Urządzając nasze pierwsze, wynajmowane mieszkanie, wszystkich wyborów dokonywaliśmy na miejscu w sklepie. Szliśmy, oglądaliśmy , jak było fajne, to się brało. Niby ok, czasem każdy tak robi, ale dopiero teraz widzę, jak bardzo to było przypadkowe. Oczywiście wtedy nie było Pinteresta, a na internecie głównie podglądało się znajomych na Naszej Klasie. Możliwość zainspirowania się była mniejsza niż dziś. No ale czy to jest jakieś wytłumaczenie?
Wracając do mnie. W sklepach królowało wenge i bodajże wanilia. Nigdy nie lubiłam brązu. Nie mam brązowych ubrań, przefarbowałam brązowe włosy, no nie pasuje mi ten kolor. Uległam jednak modzie i w jakieś tam wengo-brązowe dodatki się zaopatrzyłam. No cóż, brak pomysłu i przypadek- takie jest prawo młodości. W efekcie, brązowy wazon, wyglądający jak pamiątka z podróży do Afryki ( w której nigdy nie byliśmy), przeprowadzał się z nami do kolejnych miejsc. Niestety zawsze lądował w pudle. Zwyczajnie, kompletnie mi się nie podobał i nie utożsamiałam się z nim w żaden sposób. Cieszę się jednak, że go kupiłam, bo przynajmniej teraz posłużył Wam za przykład 😉
Oczywiście zdaję sobie sprawę, że częściowe uleganie modzie jest czymś normalnym. Szczególnie kiedy szukamy własnego stylu, nie zawsze wiemy do końca, jak to mieszkanie ma wyglądać. Dlatego właśnie uważam, że koncepcja Capsule Home Decor może być bardzo pomocna, szczególnie tym osobom, które czują się zagubione we własnych czterech ścianach, którym podoba się 5 stylów naraz i nie wiedzą, na co się zdecydować.
Jeśli chodzi o wnętrza, poniżej pokażę Wam kilka moich rzeczy z listy MUST HAVE. Kolorem, który pomału wprowadzam, jest niebieski. Lubię wiele barw, jednak odcienie niebieskiego pozwalają odpocząć moim oczom, czuję się zrelaksowana i spokojna. Niewątpliwie działa tu skojarzenie z latem, wakacjami i morzem. Niebieski uwielbiam łączyć z białym, super komponuje się też z zielonym, na przykład w postaci roślin. Oprócz tego, co zobaczycie na zdjęciach, mam też parę “przydasi”, ale wcale nie jest tego tak dużo. Nie dążę jednak do minimalizmu. Po prostu chcę kupować świadomie. Urządzam się długo, bo zawsze, kiedy robiłam to pod wpływem chwili, później żałowałam. Na razie mam jedną lampę boczną, w planach na pewno drugą. Do tego potrzebuję lampę stojącą i już nie mogę się doczekać, kiedy u mnie zagości. Dekoracje typu taca, świeczki czy ramki wędrują z sypialni do pokoju dziennego. Uwielbiam to, że mogę bez problemu je aranżować i zawsze wychodzi z tego coś miłego dla oka. W lecie i na wiosnę urozmaicam te kompozycje żywymi kwiatami, a świece idą w odstawkę. Mam też świadomość czego u nas brakuje, na przykład sztuki w postaci obrazów. Ogólnie ściany świecą pustkami, ale to dlatego, że mam za dużo pomysłów na raz i jeszcze do tego punktu na mojej liście nie doszłam.
Dobra, dość gadania. Zapraszam Was zatem na kilka moich kadrów.
Na koniec, chciałabym Wam przypomnieć znane powiedzenie: “Mniej, znaczy więcej”. Moim zdaniem, w przypadku urządzania i dekorowania wnętrz, to idealna sentencja. Tego się trzymajmy!
ps1. A tak w ogóle…to z tamtego “wenge mieszkania” mam najlepsze wspomnienia! 😀
ps2. Przypominam Wam, że jutro wysyłka Simply Newslettera! Zapiszcie się szybciutko, bo Was ominie to co chcę powiedzieć, a ja lubię mówić 😛
Trzymajcie się ciepło!

To prawda, całkowite uleganie modzie nigdy nie jest dobre. Może powadzić do tego, że urządzimy mieszkanie na gust teściowej, katalogu wnętrzarskiego czy koleżanki a nie na swój. A mieszkanie ma służyć nam i to nam ma się podobać i my mamy czuć się w nim dobrze 🙂 Ja na przykład nie lubię mebli z ciemnego drewna, podchodzących pod czarne, mahoniowych. I sama tak mieszkania nie urządzam. Wolę jasne wnętrza 🙂 Ktoś może powiedzieć, że u nas jest pusto i za jasno. Ale my w takim właśnie wnętrzu czujemy się dobrze 🙂
Piękne są te dodatki, które pokazałaś:)
P.S. cały czas pamiętam o zrobieniu zdjęć bo chciałabym od Ciebie zasięgnąć rady 🙂 PS.2 A co się stało z tym wspomnianym wazonem?:) Masz go nadal?
Całkowicie zgadzam się z Twoim zdaniem, by bezmyślnie nie kierować się modą we wnętrzach.Osobiście bokiem mi już wychodzą pseudo-skandynawskie mieszkania, w których brak indywidualizmu a pełno “okazji” z dyskontów. Choć sama mam problem z ograniczaniem się w zakupach 😉 to staram się wybierać rzeczy oryginalne, co nie znaczy drogie. Wiele sama tworzę lub przerabiam by miały “mój” szlif 🙂 a do wnętrz staram się zamiast popularnego szarego wprowadzać zgaszony turkus,też uspokaja 🙂 Piękne masz przydasie 🙂 Pozdrawiam serdecznie, będę obserwować bloga bo też lubię styl amerykański, choć bardziej farmhouse.
Asiu, cieszę się, że mnie odwiedziłaś! Turkus to super kolor, niestety często stosowany dość “płasko” jak ja to mówię. Mam w planach o nim pisać, więc liczę na Twoją obecność!
Emilia, dzięki za komentarz! Ważne żeby mieć swoją wizję i pomału ją realizować. Wspomniany wazon zaginął w akcji… haha! A tak serio, to chyba się go pozbyłam…pozdrawiam!
Cudowne są te poduszki 😉 Ja też urządzam się tak, by było mi dobrze u siebie… Po prostu, często intuicyjnie. Ktoś czasami mi powie przy zakupach “coś Ty, błękitne ściany do…?!” a później wszyscy mówią, że lubią nasz dom, bo u nas ciepło i rodzinnie 🙂
Świetny wpis! I ta końcowa sentencja oczywiście idealnie się wpasowuje w urządzanie wnętrz
Justyna, dzięki! Cieszę się, że się podoba! Ostatnia sentencja odnosi się do wielu aspektów życia 🙂 Pozdrawiam!
Izabela, słuszne podejście, cieszy mnie, że tak piszesz. Tak trzymaj! Pozdrawiam!
No właśnie….też zaczęłąm od wenge. Teraz po latach czuję że to nie to, potrzebuję odmiany, oddechu. W poszukiwaniu swojego stylu buszuje w internecie, czytam blogi, zaczęłam odwiedzać targi staroci. Ewoluuję i rodzi się nowa, świeża wizja, nowe spojrzenie. Reasumując …miło mi znaleźć się w waszym gronie kobiety. Nie jestem odosobniona w tym odczuciu.
Iwona, super! Każdy od czegoś zaczynał, czasem były to przypadkowe wybory, ale najważniejsze to szukać i uczyć się, bo wtedy rozwijamy się, a wraz z nami nasz styl. Świetnie, że właśnie tak robisz, najważniejsze, aby dom odzwierciedlał mieszkańców i ich upodobania <3 No i bardzo się cieszę, że zyskałam nową Czytelniczkę!